środa, 11 kwietnia 2012

New Year's Eve

Tytuł może zmylić ;) - nie, nie pomyliły mi się kartki w kalendarzu. Dzisiaj opowiem o moich odczuciach dotyczących filmu "Sylwester w Nowym Yorku" - czyli "New Year's Eve", który miałam okazję obejrzeć 
w Wielkanoc.







Moja pierwsza myśl w trakcie oglądania filmu to - czuję się jakbym oglądała "Walentynki" (ang. "Valentine's Day"), co się dziwić, "Sylwester w Nowym Yorku" powstał przez tego samego reżysera - Garry'ego Marshall'a. W filmie pojawia się wiele ciekawych wątków oraz gra aktorska na wysokim poziomie. Może 
to mało znaczące, ale szczególnie urzekła mnie postać matki jednej z przyjaciółek filmowej córki Sarah Jessici Parker (niestety nie zapamiętałam ani imienia i nazwiska aktorki, ani postaci, w którą się wcieliła). Film to przede wszystkim komedia romantyczna - uważam, że ma też coś z dramatu, potrafi dogłębnie wzruszyć. Film jest banalny i przewidywalny, ale jeżeli ktoś jest miłośnikiem romansideł, to myślę, że się nie zawiedzie. Uważam, że "Sylwester w Nowym Yorku" to idealna propozycja na spędzenie miłego popołudnia czy wieczoru z filmem, i nie będzie to stracony czas, gdyż nie jest to gatunkowo najgorsza produkcja. 
Warto też wspomnieć, że w filmie pojawia się piosenkarz Jon Bon Jovi.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz